Biegałem codziennie przez 30 dni – szalony pomysł? Też mi się tak wydawała do dnia 4. Później nastąpiło coś przełomowego w myśleniu, podejściu do kolejnych dni oraz przełamanie bólu fizycznego i poprawa jakości biegu. Wiele mnie to nauczyło, nie tylko o bieganiu, ale o podchodzeniu do przeciwności, wyzwań, trudności, które spotykają nas na co dzień.
Biegałem codziennie – ale dlaczego?
Zastanawiacie się zapewne, dlaczego wybrałem taki sposób spędzania poranków. Jak wiecie, od dłuższego czasu interesuje się Stoicyzmem i próbuje wystawiać się na coraz większe trudności – fizyczne oraz mentalne (związane z pracą umysłową). Po co? Po to właśnie, aby być przygotowanym, gdy na takie próby wystawi mnie świat.
Oczywiście nie spodziewam się, że sytuacja zmusi mnie, do codziennego biegania 8 km, ale pokonywanie tego typu wyzwań buduję nie tylko siłę fizyczną, ale również siłę mentalną. Wiedziałem, że jak ukończę ten „challenge”, zakoduje sobie w głowie myśl, że coś takiego udało mi się zrobić. Jeżeli zrobiłem coś tak niebywałego, to mogę poradzić sobie również z trudnym projektem, trudnymi negocjacjami czy rozwiązaniem skomplikowanego problemu.
Wystawianie się samemu na trudności, na wychodzenie po za utarte schematy to sposób na doskonalenie się. Jest to jedyna słuszna droga do równomiernego i spokojnego rozwoju według prostych zasad PDCA i Kaizen. Nomen omen, mają one bardzo dużo wspólnego z samym stoicyzmem.
Biegałem codziennie – czego się nauczyłem?
Nauczyłem się sporo i nie tylko o samym bieganiu. W gruncie rzeczy nauczyłem się sporo o zarządzaniu, o jakości i osiąganiu celów.
1. Potwierdziłem zasadę 40% ograniczeń
Biegałem codziennie mimo początkowego bólu w 3 dniu, mimo osłabienia, mimo mniejszego tempa. Dzień czwarty był najgorszy. Podeszwy stóp paliły z każdym krokiem, zmęczony organizm domagał się odpoczynku, tempo biegu drastycznie spadło do prawie 7 min/km.
Nagle piątego dnia wróciły siły, chęci do biegania, zniknął ból, a kolejne kilometry pokonywałem tempem poniżej 5:40 min/km. W tym właśnie momencie przypomniała mi się teza Davida Gogginsa, który twierdził, że każdy z nas wykorzystuje 40% możliwości.
David twierdzi, że dzieje się tak z powodu naszego „oprogramowania”. Mózg chcąc nas uchronić przed niebezpieczeństwem, wycofuje się już przy 40% możliwości. Gdybym nie uparł się, że muszę zrobić 30 dni biegu z rządu, to pewnie po 4 dniu bym zrezygnował.
Przekroczyłem tą granicę i zmusiłem organizm, mózg do przystosowania się do obecnych warunków.Przekonałem go do rozwoju, aby utrzymać wszystkie funkcje życiowe w zmienionym środowisku.
Pomyślcie, jak często rezygnowaliście z trudnego zadania, z projektu z być może awansu, bo wydawało się to dla Was za trudne? Ile razy mózg wysyłał Wam stresogenne sygnały, aby utwierdzić Was w przekonaniu, żeby zostać tu gdzie jesteście?
Mi tysiące razy.
2. Biegałem codziennie i zmieniłem sposób myślenia o kolejnym dniu
Po trzech dniach biegania, gdy kładłem się wieczorem spać, myślałem o tym, że wstanę rano pobiegać. Od samego rana, myślałem tylko o bieganiu i szybko dopijałem kawę, aby wbić się w buty i wyruszyć na trasę.
Ani razu przez ten czas, wieczorem i rano nie pomyślałem o pracy, o zadaniach i problemach, które mnie tam czekają. Pozwoliło to odciąć mój mózg od nadmiernego przetwarzania informacji i wałkowania tych samych wydarzeń, analizowania rozwiązań.
Dawniej tak właśnie wyglądały moje wieczory i poranki. Przed położeniem się spać, niestety wracały wszystkie otwarte tematy z pracy, życia prywatnego. Nie mogłem ich rozwiązać leżąc w łóżku, więc niepotrzebne traciłem energię i stymulowałem sytuację stresową. Również nie mogłem nic zrobić pijąc rano kawę i jedząc śniadanie. Problemy, zadania, wyzwania możesz ukończyć tylko i wyłącznie w miejscu ich występowania, podejmując akcje i działania. Myślenie nie pomoże.
Niestety tak przebiegle działa nasz mózg, który każe nam jak najszybciej domykać otwarte pętle w naszym życiu.
Jeżeli masz problemy z nadmiernym myśleniem, analizowaniem, przetwarzaniem. Jeżeli wychodząc z pracy, twoja głowa ciągle tam zostaje, to mam dla Ciebie rozwiązanie :-).
Biegaj.
3. Biegałem codziennie i nabrałem dystansu
Nie chodzi mi o przebiegnięty dystans ;-). Problemy dnia codziennego wydawały mi się mniejsze, łatwiejsze do rozwiązania. Dużo bardziej we znaki dawał mi się ból stóp, mięśni niż fakt, że muszę przeprowadzić z kimś trudną rozmowę.
Biegałem codziennie i pozwoliło mi to spojrzeć na mój dzień inaczej. Nabrałem innej perspektywy, widziałem to wszystko z innego dystansu. Podobnie zauważyli moi współpracownicy, byłem ponoć niesamowicie wyluzowany, a zarazem skuteczny w działaniu.
Mam dwie teorie, dlaczego tak się działo.
Po pierwsze wydaje mi się, że dużą dawka endorfin i dopaminy po biegu uśmierzała ból mięśni i również rozluźniała napięcie nerwowe. Możecie więcej poczytać o działaniu Euforii biegacza na Wikipedii.
Druga rzecz to aspekt psychologiczny. Zacząłem postrzegać siebie jako człowieka, który rano biega. Była to inna perspektywa niż dotychczas, gdzie rano szedłem do pracy.
Moim głównym celem na dzień stało się przebiegnięcie danej ilości kilometrów, a nie szukanie rozwiązań w codziennej pracy.
Dlatego do problemów, wyzwań, zadań podszedłem mechanicznie, bez emocji, wykonując je używając sprawdzonych procesów. Moje emocje, były gdzie indziej.
4. Ciągła powtarzalność i odtwarzalność to klucz do jakości i doskonalenia
Osiągnąłem maksymalną powtarzalność i odtwarzalność gdy biegałem codziennie. Przełożyło się to na poprawienie kilku rekordów życiowych. Ciężko było mi w to uwierzyć…
Biegam od 2012 roku. Mam za sobą kilka startów na 10 km, 21 km i 42 km. Wykonywałem przeróżne treningi, plany, metody. Nigdy nie zbliżyłem się do tak dobrych wyników jak teraz.
Zazwyczaj wynikało to z mojego lenistwa. Często nie wykonywałem planu w 100%, nie dawałem z siebie wszystkiego jak już wybrałem się na trening, czasami w ogóle nie wychodziłem.
Teraz zmusiłem się, przez 30 dni, do powtarzania tej samej czynności, co pozwoliło mi osiągnąć wyniki o jakich wcześniej bym nie marzył.
Powtarzalność i odtwarzalność to klucz do wyrobienia sobie dobrego nawyku i do rozwoju. Czynność powtarzana staje się dla nas pewnikiem i organizm, mózg dostosowuje się do wyższych wymagań. Stajemy się lepszą „maszyną”.
Podobnie jest z każdą czynnością, nie tylko bieganiem. Codziennie powtarzanie słówek z angielskiego przez 30 dni, dało by równie dobre rezultaty. Codziennie wykonywanie medytacji, codzienne czytanie, codzienne pisanie w końcu doprowadzi Cię do doskonałości w tej materii.
Najważniejsze to nie zachwiać tej powtarzalności i odtwarzalności.
5. Wydaje nam się, że mamy słuszne przekonania – kwestionujmy je
Nie da się biegać przez 30 dni. Bieganie przez 30 dni jest niezdrowe. Zrobisz coś sobie, jak będziesz biegał codziennie. Jesteś za stary na takie wyczyny.
Były to tylko moje przekonania i przekonania również otaczającego mnie społeczeństwa. Niektórzy pukali się w głowę, inni twierdzili, że nie wyjdę z tego cało.
Jednak udało się. Jestem ciekaw, ile jest jeszcze takich przekonań, które nałożyliśmy na siebie sami lub przekonań uwarunkowanych społecznie.
Jestem ciekaw, ile jest takich przekonań w organizacjach, w których pracujecie.
- „U nas się nie da wprowadzić SPC, bo Janek już próbował rok temu i mu się nie udało”
- „Z tym zawsze jest problem i nie da się znaleść przyczyny, trzeba z tym żyć”
- „Nie ma sensu robić FMEA, przecież nie przewidzisz wszystkiego!”
Brzmi znajomo? Być może trzeba spróbować podjąć działania i przekonać się samemu, czy nasze przekonania są słuszne?
Podsumowanie
Trzydziestodniowe wyzwanie rozpocząłem z myślą o bieganiu. Biegałem codziennie i na końcu wcale nie chodziło o bieganie. Chodziło o poznanie własnych ograniczeń, poznanie samego siebie. Na końcu nauczyłem się bardzo wiele. Zrozumiałem schematy, procesy, które pozwalają realizować trudne zadania, poznałem ograniczenia, które sam na siebie narzucam. Poznałem przede wszystkich swoje możliwości. Gdybym nie podjął się wyzwania, czas trzydziestu dni i tak by upłynął, a ja nie zdobyłbym unikalnego doświadczenia. Zachęcam do tego typu eksperymentów.