fbpx
fmea a zarządzanie jakością

FMEA jako sprawdzian zarządzania jakością?

FMEA to nie tylko prewencyjne narzędzie zarządzania jakością. Solidnie przeprowadzona analiza ryzyka pokazuje słabości systemu zarządzania jakością. Słaby system zarządzania jakością, to nie tylko zagrożenia dla klienta, ale również straty finansowe dla organizacji. Wykorzystaj FMEA jako sprawdzian zarządzania jakością.

FMEA – co to?

FMEA to nieskomplikowana metoda oceny ryzyka w organizacji. Ostatnio ukazały się nieco zmienione wymagania w branży automotive. Więcej o samym FMEA i nowym wymaganiach pisałem tutaj -> „FMEA nowe, a stare – nie taki diabeł straszny”

W branży przemysłowej, najczęściej stosuje się FMEA procesu, którego zadaniem jest określenie ryzyk związanych z produkcją danego komponentu.

Jeżeli dobrze przeprowadzimy analizę FMEA, stosując dobre praktyki, jesteśmy w stanie precyzyjnie określić ryzyka w procesie. Dobrze określone ryzyka, pozwalają na wdrożenie skutecznych akcji korygujących.

Niestety w wielu firmach nie wykorzystuje się potencjału tego narzędzia. Tabela analizy ryzyka FMEA zostaje wypełniona na szybko przez często jednoosobowy zespół (ciekawy oksymoron prawda :)? ), tak aby przestawić jak najniższe ryzyko dotyczące produktu klienta. Co jest ogólnie sporym błędem. Nie chciałbym pracować w takiej organizacji, ponieważ nie wykorzystuje się w niej potencjału jakie niesie za sobą FMEA.

FMEA jako sprawdzian zarządzania jakością

Wyobraźmy sobie prosty proces produkcyjny. Kilkanaście operacji wytwórczych, poprzedzonych i zakończonych logistyką. Pomiędzy operacjami wytwórczymi występują operacje wizualnej kontroli jakości, występują Poka Yoke’i oraz operacje pomiarowe do zrobienia SPC. Na pierwszy rzut oka normalny proces.

W wielu firmach raz zaprojektowany proces pozostaje taki na lata. Zasoby wspierające produkcję lokowane są do zarządzania nowymi projektami i rozwiązywania powstających problemów.

Załóżmy, że przez kolejne 5 lat proces produkcyjny żyje swoim życiem i dopóki realizuje założone cele, nikt za bardzo się go nie czepia ;-).

A być może w tym właśnie procesie, kontrole wizualne nie są już wymagane, SPC jest na tyle stabilne i powtarzalne, że można zmniejszyć ilość charakterystyk weryfikowanych, a Poka Yoke’a jest powtórzona dla tego samego wymiaru na 2 innych operacjach?

Całkiem możliwe, biorąc pod uwagę, że przez ostatnie 5 lat może 3 różne osoby zajmowały się tym procesem z punktu widzenia zarządzania jakością. Wprowadzono w między czasie 4 projekty usprawniające i wdrożono SPC.

Z tych wyodrębnionych kawałków powstał taki mały potworek, który dopóki jest dobrze, to jest i karmi się kosztami jakości.

FMEA jako sprawdzian zarządzania jakością – spojrzenie całościowe

Dopiero spojrzenie na cały proces, używając prostej metody, pokaże nam czy zdefiniowane dotychczas przedsięwzięcia jakościowe mają sens. Dobra analiza FMEA określi realne ryzyka i pokaże, gdzie tych ryzyk nie ma. Jeżeli nie ma ryzyk, to nie ma sensu prowadzić dodatkowych operacji kontrolnych lub sterujących procesem.

Nie znam innej skutecznej metody, aby zrobić CHECK procesu produkcyjnego od początku do końca. Problem solving skupia się na danym wycinku, gdzie jest przyczyna. Audyt jakości to zawsze jest próbka i nie sprawdzimy całego procesu od A do Z.

Tylko przeglądnięcie wszystkich operacji, da obraz całości zarządzania jakością. Zarówno dobrych jak i złych stron. Warto zrobić od czasu do czasu taki solidny CHECK. Pamiętajcie, że FMEA jako sprawdzian zarządzania jakością, może odkryć naprawdę poważne problemy.

Zapraszamy na nasze bezpłatne mini-szkolenie z FMEA z Piotrem Siczkiem

Podsumowanie

FMEA to nie tylko metoda do prewencyjnego zarządzania jakością, ale również świetne narzędzie do zweryfikowania czy reaktywne zarządzanie jakością zaprojektowane jest w sposób odpowiedni. Jest to solidny sposób na zweryfikowane całościowego podejścia do zarządzania jakością w danym procesie produkcyjnym. Róbcie FMEA, warto ;-).

Podziel się artykułem, jeżeli Ci się spodobał

grafika unsplash.com

3 comments
Bartosz says

Witam, w większości zgadzam się z artykułem ale:

„W branży przemysłowej, najczęściej stosuje się FMEA procesu, którego zadaniem jest określenie ryzyk związanych z produkcją danego komponentu.”

-> W branży przemysłowej tak samo często stosuje się P(rocess)FMEA jak i D(esign)FMEA bo są to metody ściśle ze sobą połączone. Jeśli jesteśmy inżynierem/ moderatorem FMEA w firmie produkcyjnej to warto na etapie przeglądu projektu poprosić o kontakt do członków grupy FMEA klienta bo dzięki dyskusji z nimi można uniknąć niepotrzebnych dyskusji wewnątrz organizacji czy potem kontroli w procesie.

„Niestety w wielu firmach nie wykorzystuje się potencjału tego narzędzia. Tabela analizy ryzyka FMEA zostaje wypełniona na szybko przez często jednoosobowy zespół (ciekawy oksymoron prawda :)? ), tak aby przestawić jak najniższe ryzyko dotyczące produktu klienta. Co jest ogólnie sporym błędem.”

-> Tak, to bardzo duży błąd i świadczy o niedojrzałości organizacji. Z doświadczenia wiem że analiza, raz przygotowanego podczas PPAP-owania FMEA, jest przeprowadzana w ogromnej większości tylko przy reklamacjach i robi ją inżynier jakości bo technolodzy nie mają czasu. Prawda jest jednak taka że analiza FMEA to koszty a „nie daj Bóg” aktualizacja to jeszcze większe koszty i zgodnie z niepisaną zasadą „Do not touch running parts” menadżerowie wolą tego unikać. Koszty kontroli wizualnej, narzędzi etc. są wliczone w koszty projektu i organizacja i tak na tym pewnie zarabia.

„Róbcie FMEA, warto ;-)”

-> Popieram:) Dodam tylko żeby nie zabierać się do tego w pojedynkę. To musi być praca zespołowa. W pojedynkę, nawet przy ograniczających nas matrycach, możemy przedobrzyć albo nie zwrócić uwagi na ważną charakterystykę. Ponadto sprawozdanie z grupowego spotkania podpisane przez kilka osób ma często większą siłę przebicia przy późniejszym spotkaniu z managementem.

    Artur Mydlarz says

    Świetny komentarz Bartosz! Bardzo mądrze napisane i powiem Ci szczerze, że życzyłbym sobie, aby firmy stosowały i PFMEA i DFMEA… niestety z mojego doświadczenia, większości wystarcza PFMEA (mówię o tych spoza branży automotive, gdzie DFMEA wymagane jest przez PPAP)

Sławek says

Jest jeszcze RFMEA (Reverse FMEA) – podejście praktyczne, bezpośrednio na linii produkcyjnej (za zgodą managementu i kierownictwa produkcji, bo produkcji się wówczas przeszkadza, nawet z ryzykiem unieruchomienia linii, a więc RFMEA można wykonywać tylko gdy nie ma pilnych wysyłek). RFMEA stosowane wówczas gdy kiedyś tam na porządne PFMEA nie było czasu, ludzi, środków, wiedzy, umiejętności poprawnej obsługi softu itd., itp. Odpowiednio zaplanowane RFMEA przy użyciu realnych symulacji z użyciem komponentów pokazuje czego niestety nie wykrywamy w procesie. A zawsze coś się wówczas znajdzie…

A co do DFMEA – dość często niestety skupia się ono na samych komponentach, a nie na interfejsach pomiędzy nimi. A to tam zwykle powstają problemy wynikające z nie do końca przemyślanego designu lub stosowania przez projektantów metodyki copy -> paste do innych aplikacji bez rozważenia co się dzieje na styku komponentów różnych aplikacji.

Comments are closed